..gdy chce się ucałować kucharza czyli Kiss the Cook
W ostatni weekend wybraliśmy się na spacer w cztery osoby dorosłe, dwójkę dzieci i dwa niemowlęta, na obiad do, znajdującej się w zasięgu wózkowego spaceru, restauracji Kiss the Cook . Pomimo sporego obłożenia nasze przybycie nie spowodowało paniki wśród obsługi, nie zostaliśmy również odesłani z kwitkiem, pomimo wielu zarezerwowanych stolików. Uśmiechnięta pani kelnerka w mig zorganizowała nam połączone stoliki i dwa krzesełka dla maluchów. Z uśmiechem przyjęła nasze chaotyczne zamówienia, nie tracąc cierpliwości nawet przy długo zastanawiających się dzieciach, ani przy kręcących się z niemowlętami na rękach dorosłych. Piszę o tym, ponieważ w wielu, nawet tych dedykowanych rodzinom z dziećmi, restauracjach często spotykam się ze zniecierpliwieniem i przewracaniem oczami. Jest to przykre, zwłaszcza, że staramy się zachowywać w sposób jak najmniej przeszkadzający innym gościom i nie pozwalamy dzieciom na wrzaski ani bieganie po lokalu.
Na stół wjechała najpierw micha apetycznego tagliatelle z sosem pomidorowym dla dwulatka, który dzięki temu, zamiast niecierpliwić się i marudzić, wsunął całą porcję z dużym apetytem.
Następnie przyszła pora na przystawki...
Crostini z wątróbkami drobiowymi i karmelizowaną cebulą, było dobrym pomysłem na początek. Mięso mięciutkie, fajnie doprawione, lekko ostre, w towarzystwie chrupiącej grzanki smakowało naprawdę dobrze.
Drugą wybraną przez nas przystawką był cudownie delikatny tost ze szparagami na maśle z jajkiem w koszulce z ziołową ricotta i szałwią.
Następnie zamówiliśmy papardelle z cielęciną i szparagami, wiosenne i lekkie, znów z jajkiem w koszulce i muszę przyznać, że zestawienie szparagów z pięknie rozpływającym jajkiem chyba nigdy mi się nie znudzi.
Na stół wjechała najpierw micha apetycznego tagliatelle z sosem pomidorowym dla dwulatka, który dzięki temu, zamiast niecierpliwić się i marudzić, wsunął całą porcję z dużym apetytem.
Następnie przyszła pora na przystawki...
Crostini z wątróbkami drobiowymi i karmelizowaną cebulą, było dobrym pomysłem na początek. Mięso mięciutkie, fajnie doprawione, lekko ostre, w towarzystwie chrupiącej grzanki smakowało naprawdę dobrze.
Drugą wybraną przez nas przystawką był cudownie delikatny tost ze szparagami na maśle z jajkiem w koszulce z ziołową ricotta i szałwią.
Następnie zamówiliśmy papardelle z cielęciną i szparagami, wiosenne i lekkie, znów z jajkiem w koszulce i muszę przyznać, że zestawienie szparagów z pięknie rozpływającym jajkiem chyba nigdy mi się nie znudzi.
Zamówiliśmy również risotto z owocami morza, za którymi ja osobiście nie przepadam, ale podobno było bardzo poprawne.
Bardzo smakowało nam również konfitowane udko z kaczki na puree z dodatkiem musztardy francuskiej i z burakiem zasmażanym z jabłkiem.
Bardzo udana była ta nasza wizyta i muszę powiedzieć, że oprócz kucharza, do którego ucałowania zachęca nazwa, ucałowalibyśmy z chęcią przesympatyczną panią kelnerkę. Z pewnością wrócimy i z przyjemnością będziemy polecać to miejsce znajomym. Dziękujemy!
Komentarze
Prześlij komentarz