smakowicie w Cherry Lounge & Restaurant podczas Restaurant Week

Na zakończenie tej edycji Restaurant Week odwiedziliśmy Cherry Lounge & Restaurant przy ulicy Kuźniczej. W nowocześnie wykończonym wnętrzu zapadliśmy się w miękkie poduchy kanap i z przyjemnością degustowaliśmy wersję wegetariańską i mięsną festiwalowego menu.

Najpierw uśmiechnięta kelnerka przyniosła nam przystawki:

W wersji wegetariańskiej na stole pojawił się piękny czerwony pomidor, nadziewany musem z czarnych oliwek, czosnku, kaparów i suszonych pomidorów, ułożony na bialutkiej kołderce z burraty, w aromatycznym jeziorku z relishu pomidorowego z olejem z palonego drewna i bazyliowym. Przystawka była aromatyczna i pachnąca, delikatna w smaku i bardzo smaczna, więc pomimo sporej porcji zniknęła szybko z talerza.


W wersji mięsnej otrzymaliśmy kolorowe ceviche z dorady, z awokado, prażonymi orzechami laskowymi, papryczkami chilli, kolendrą, sokiem z limonki, na sosie z mango i z oliwą szczypiorkową. Danie było świeże, lekkie i naprawdę pyszne, choć obawiałam się smaku ryby. Byłam przyjemnie zaskoczona pięknie skontrastowanymi smakami - słodkim mango, ostrą papryczką i kwaśną limonką. Miękkość awokado zestawiona była z chrupkością orzechów i do szczęścia brakowało tylko nieobecności kolendry, której nie cierpię i która wprowadzała do tak pysznego dania posmak płynu do mycia naczyń, ale zapewne jestem odosobniona w awersji do tej rośliny, więc nie traktuję tego jako wady.


Następnie na stół wjechały dania główne:

W wersji wegetariańskiej pojawiła się przede mną ogromna porcja bajecznie kolorowej sałaty, przekładanej musem migdałowo-buraczanym, pastą warzywną z kaszą jaglaną, hummusem marchewkowym, z dodatkiem oleju sezamowego i z przybraniem z bratków. Danie było smaczne, choć ilość była absolutnie nie do przejedzenia dla jednej osoby. Trochę brakowało mi tu zdecydowanych akcentów, bo oprócz lekko chrzanowych buraków reszta była raczej delikatna i odrobinę mdła. Plus za ciekawy pomysł na kolorową lasagne i za piękny wygląd.


Mięsne danie główne to był zdecydowanie strzał w dziesiątkę. Wspaniały królik zawijany w boczek, w towarzystwie pieczonych kostek ziemniaczanych z rozmarynem, na puree marchewkowym z syropem imbirowym z cudownie chrupiącymi i soczyście zielonymi szparagami, groszkiem cukrowym i młodym bobem. To danie to był zdecydowany hit całego menu - doskonale doprawione, pięknie skomponowane i najzwyczajniej w świecie przepyszne. Brawo!


Na koniec podany został deser. Markiza czekoladowa wyglądała inaczej niż na zdjęciach z oferty festiwalowej, ale to raczej mało istotne, ponieważ smak, bardzo słodki i raczej mdły, nie powalił nas na kolana, za to lody rabarbarowo-kardamonowe to było coś pysznego! Orzeźwiające, mocno rabarbarowe i soczyste, same w sobie mogły by stanowić idealny deser, z pominięciem ciasta.


Podsumowując: wyszliśmy po obiedzie bardzo zadowoleni i najedzeni, zachwyceni zwłaszcza przystawkami i królikiem oraz wspaniałymi lodami. Z pewnością jeszcze tu wrócimy, bo widać, że spodziewać się można dań ciekawych, pomysłowych i pięknie wyglądających. Dziękujemy i pozdrawiamy!




Komentarze

Popularne posty